W sobotnie popołudnie do Newmarket przyjechała drużyna Girton United, lider po dwóch seriach gier w Cambs County League Kershaw 3B. Spotkanie zapowiadało się frapująco, bo The Eagle też przyzwoicie rozpoczęli sezon i bez porażki plasowali się na trzeciej pozycji. Było więc niemal jasne, że seria którejś z drużyn zostanie przerwana…
W spotkanie zdecydowanie lepiej weszli goście z Girton, którzy sprawiali wrażenie, że presja bycia liderem kompletnie ich nie paraliżuje. Na drugim biegunie znajdowali się piłkarze The Eagle, którzy w pierwszych fragmentach starcia ze zbyt dużym respektem podeszli do zespołu gości i pozwolili im narzucić swój styl gry. Kilkukrotnie, przede wszystkim przy okazji stałych fragmentów gry, robiło się gorąco pod bramką strzeżoną przez Piotra Jedynaka. Żadna z okazji nie zakończyła się jednak bramką.
Gdy stres związany z rywalizacją z liderem minął, a presja przestała plątać nogi, do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. I bardzo szybko potrafili to udokumentować. Po rzucie rożnym, piłka spadła pod nogi defensora Girton, który próbując oddalić zagrożenie od własnej bramki, zrobił to tak nieudolnie, że trafił się w rękę. Sędzia wskazał na jedenasty metr, a rzut karny na bramkę zamienił Sławomir Pękała. Od tego momentu podopieczni Arkadiusza Reputały zdali sobie sprawę, że nie taki lider straszny, jak go malują i z każdą kolejną minutą podkręcali tempo. Swoje szanse mieli Kacper Brzozowiec, Dawid Wojtowicz, czy autor pierwszego trafienia Sławomir Pękała.

Kibice zgromdzeni na George Lambton Playing Field na kolejne trafienie musieli poczekać, aż do końcówki pierwszej odsłony. W 40 minucie Orły zainicjowały szybki kontratak prawym skrzydłem. Piłka dotarła do Dawida Wojtowicza, który mocnym, plasowanym podaniem dostarczył ją w pole karne gości. Tam na futbolówkę czekał już Mariusz Kożuchowski. Skrzydłowy The Eagle znalazł się sam na sam z bramkarzem rywali i na raty wpakował piłkę do siatki. Pierwsze uderzenie golkiper Girton jeszcze jakoś sparował, ale przy dobitce był już bezradny. Dwa do zera!
Chwilę później Orły przeprowadziły bliźniaczą akcję po której Mariusz Kożuchowski ponownie stanął oko w oko z bramkarzem. Tym razem prawy pomocnik biało-czerwonych zachował więcej zimnej krwi, pokazał więcej wyrachowania i już za pierwszym razem skierował futbolówkę do siatki, kompletując tym samym dublet!

Jeżeli ktokolwiek pomyślał, że po trzeciej bramce emocje się skończyły, był w sporym błędzie. Stara, angielska zasada rozgrywek na niższych poziomach rozgrywkowych mówi, że „trzybramkowe prowadzenie, to nadal niebezpieczny wynik”. Pomimo sporej motywacji w szatni Orłów w przerwie meczu i apeli o zachowanie odpowiedniego poziomu koncentracji i zaangażowania po przerwie, druga połowa toczyła się pod wyraźne dyktando Girton United. Goście ruszyli do szaleńczych prób odwrócenia losów spotkania, desygnując dodatkowego, trzeciego napastnika, kosztem jednego z obrońców. Na bramkę The Eagle od gwizdka rozpoczynającego drugą odsłonę sunął atak za atakiem. Podopieczni Thomasa Scottera wszelkimi możliwymi sposobami próbowali sforsować szczelnie ustawione biało-czerwone zasieki. Strzały z dystansu, stałe fragmenty gry, prostopadłe podania, szarże obiema flankami nie przynosiły większych rezultatów. W bramce dwoił się i troił Piotrek Jedynak. Linia obronna Orłów tego dnia stanowiła monolit, nie popełniała błędów i skutecznie rozbijała ataki rozsierdzonych gości. Harmonia w szeregach defensywnych gospodarzy została zachwiana tylko raz, kiedy w zamieszaniu podbramkowym David Hall z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Ale to było wszystko, na co było stać w sobotnie popołudnie drużynę Girton. Goście z każdą kolejną upływającą minutą byli coraz bardziej sfrustrowani swoją nieudolnością, a swoje niezadowolenie manifestowali brzydkimi faulami i licznymi dyskusjami, zarówno z arbitrem, jak i zawodnikami drużyny przeciwnej.

Aktywność ofensywna Orłów w drugiej części sprowadziła się w zasadzie tylko do nielicznych kontrataków, które mogły i powinny już nieco wcześniej rozstrzygnąć losy rywalizacji. Ale zarówno Dawid Wojtowicz, jak i Sławomir Pękała pudłowali w znakomitych sytuacjach, dbając tym samym o odpowiedni poziom napięcia do ostatniego gwizdka sędziego.
Sobotnia konfrontacja na George Lambton Playing Field obfitowała w wiele emocji. Adrenalina i testosteron wręcz buzowały na murawie, a atmosferę boiskową długimi fragmentami, mówiąc kolokwialnie, można było ciąć nożem.
Kibice zgromadzeni na obiekcie mogli zobaczyć dwa oblicza The Eagle FC: drużynę grającą z polotem i dużą fantazją, strzelająca gole w pierwszej części oraz zafortyfikowaną na własnej połowie, skondensowaną i szczelnie broniącą dostępu do własnej bramki w drugich 45 minutach gry. Wynikiem tej mieszanki dwóch różnych odsłon jest pozytywny końcowy wynik, kolejne trzy punkty na koncie, które pozwoliły Orłom powrócić na szczyt ligowej tabeli.
Podopieczni Arkadiusza Reputały w najbliższy weekend mają wolne i z perspektywy kanapy śledzić będą poczynania swoich ligowych rywali. Biało-czerwoni wrócą do gry w pierwszą sobotę października. Udadzą się wówczas w delegację do Ely, by szukać punktów w starciu z tamtejszą ekipą Crusaders. Już dziś serdecznie zapraszamy na to spotkanie, które rozpocznie się punktualnie o godzinie 15:00 na obiekcie Witchford Village College.
THE EAGLE FC – GIRTON UNITED FC 3:1 (3:0)
Bramki: Sławomir Pękała, Mariusz Kożuchowski x2 – David Hall
The Eagle FC: Piotr Jedynak – Mateusz Kupka, Arkadiusz Jargieło, Paweł Oziemczuk, Łukasz Kruczek – Mariusz Kożuchowski, Radosław Oleksiak, Filipe Silva, Kacper Brzozowiec, Dawid Wojtowicz – Sławomir Pękała.
Ponadto zagrali: Iacob Baciu, Damian Fal, Damian Sikora, Kris Janens, Maciej Pawlak
